Szłam
leśną ścieżką wracając ze szkoły. Rozmyślałam o swoim
życiu, rodzinie. W sumie... całkiem fajnie mi się trafiło. Mam
brata – Johna – jesteśmy bliźniakami. Oboje mamy ciemne,
brązowe włosy i niebieskie oczy. Jest ode mnie wyższy, ma 185 cm
wzrostu, ja, 20 cm mniej. Chodzimy razem do klasy. Nie kłócimy
się, wręcz przeciwnie - jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Przyjaźnimy się z Keirą i Samem. Oni też są bliźniakami, a nasi
rodzice znają się ze szkoły. Co więcej mogę o sobie powiedzieć?
Od zawsze byłam zwykłą dziewczyną, tzn... wtedy myślałam, że
jestem zwykłą dziewczyną...
Zza
drzew przebijały się coraz intensywniej promienie słońca, co
oznaczało, że zbliżałam się do domu. Wiele osób uważało,
że ten las jest przerażający, jednak nie ja. Każde drzewo
wyglądało inaczej. Powyginane gałęzie sprawiały, że miały w
sobie coś ludzkiego. Jakby posiadały swoją własną historię.
Liście we wszystkich odmianach zieleni wprowadzały różnorodność,
jednocześnie tworząc idealną harmonię. Kiedy na nie patrzyłam,
ogarniał mnie spokój. Będąc tu, niby byłam sama, a jednak
zawsze czułam czyjąś obecność. Jakby drzewa były osobami, miały
własną energię. To miejsce to moja utopia. Lek na całe zło
świata, na wszystkie smutki. Kiedy ogarnął mnie całkowity spokój
wyszłam i przeszłam przez drogę.
Wchodząc
do domu, wiedziałam, że coś jest nie tak. Tata kłócił
się z kimś przez telefon, a jego naprawdę trudno zdenerwować.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam go, stojącego z telefonem przy
uchu. Na jego twarzy widać było furię. Trzęsły mu się dłonie,
a krew nadawała policzkom koloru. Nigdy nie widziałam go w takim
stanie. Przestraszyłam się. Serca zabiło mi szybciej, dłonie
pokryła cienka warstwa potu, a oczy lekko zapiekły. Przeszedł mnie
nieprzyjemny dreszcz. Od szyi wzdłuż kręgosłupa, aż po palce u
stóp. Jakby igły wbijały mi się w skórę. Musiało
stać się coś złego. Obok niego stała mama i przysłuchiwała się
całej rozmowie. Byli tak zajęci rozmówcą, że nawet mnie
nie zauważyli. Chciałam podejść bliżej i zapytać, o co chodzi.
Nie zdążyłam. Mama zasłoniła usta w niemym krzyku, a z jej oczu
popłynęły łzy. Coś było nie tak. W gardle formowała mi się
ogromna gula. Tata ją przytulił, a ona, jak mantrę zaczęła
powtarzać - „to nie może być prawda”.
Stałam
tak przez kilka minut, patrząc na nich i nie potrafiłam się
ruszyć. Byłam przerażona. Wszystkie mięśnie miałam napięte
jak struny, a po plecach spłynął zimny pot. Nagle poczułam czyjeś
dłonie na moich ramionach, jednak nie potrafiłam nawet krzyknąć.
John wyprowadził mnie z kuchni i mocno przytulił. Czułam, że też
jest spięty. Musiał wszystko słyszeć. Coś było nie tak – ta
myśl powracała do mnie co kilka sekund i nie pozwalała zająć się
niczym innym. Musiałam dowiedzieć się, co się dzieje i z kim
rozmawiał tata. Może jeśli poznam jego rozmówcę, łatwiej
będzie rozszyfrować treść wiadomości, która tak bardzo
wyprowadziła rodziców z równowagi? Resztę popołudnia
spędziłam leżąc w łóżku i myśląc o co mogło
chodzić...
Wieczorem
poszłam wziąć prysznic. Weszłam do kabiny i włączyłam gorącą
wodę. Pozwoliłam spływać jej po moich ramionach, brzuchu,
nogach... Zawsze mnie to relaksowało, jednak dzisiaj nie pomagało.
Wzięłam żel pod prysznic i zaczęłam się myć. Kiedy na rękach
wytworzyła się piana, poczułam, że ktoś mnie obserwuje.
Rozejrzałam się i zobaczyłam w oknie ciemną sylwetkę człowieka.
Otworzyłam oczy szerzej, lekko podskoczyłam i poczułam jak
adrenalina rozchodzi się po moich żyłach. Serce biło szybciej,
oddech stał się nieregularny. Mrugnęłam i postać zniknęła,
jednak coś po niej zostało. Na zaparowanej szybie było coś
napisane. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do okna.
Przyjrzałam się literkom, które powoli zaczęły znikać,
ale nie miałam wątpliwości, co tam jest napisane. Przestraszyłam
się. Wyjrzałam przez okno raz jeszcze, ale nikogo nie zauważyłam.
Ktokolwiek to był, już sobie poszedł. Na szybie został już tylko
lekki ślad, po wiadomości od nieznajomego. „Widzę Cię”, co to
mogło znaczyć? Zwykły zboczeniec, czy może prześladowca?
Zamrugałam
kilka razy, wytarłam się i przebrałam w piżamę. Wyszłam z
łazienki i szybkim krokiem weszłam po schodach do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi, zgasiłam światło i położyłam się do łóżka.
Szczelnie przykryłam się kołdrą, tak jak wtedy gdy byłam
dzieckiem. Ubzdurałam sobie, że jeśli dobrze się przykryje i
żadna część ciała nie będzie wystawać za łóżko, to
jestem bezpieczna. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć, jednak
sen nie chciał przyjść. Wierciłam się niespokojnie przez kilka
godzin. Kiedy tylko zamykałam oczy opanowywał mnie lęk.
Szłam
przez las. Mój ukochany las, ale wyglądał jakoś inaczej.
Nie było w nim tej magii. Nie czułam energii drzew, tej radości i
spokoju. Było ciemno, szaro i ponuro. Powyginane gałęzie straciły
swój urok i nabrały przerażającego wyglądu. Zrobiło się
zimno. Objęłam się ramionami i dopiero teraz zdałam sobie sprawę,
z tego, że jestem w piżamie, na boso. Przyspieszyłam, żeby się
rozgrzać. Znałam te ścieżki jak własną kieszeń, ale po kilku
następnych krokach zupełnie się zmieniły. Jakby to było inne
miejsce. Zimny wiatr uderzał w moje plecy z coraz większą siłą,
tworząc z moich włosów bicze, które chłostały mi
twarz i ramiona. Połamane gałązki i kamienie boleśnie wbijały
się w stopy. Z każdym krokiem było ciemniej i zimniej. Usłyszałam
za sobą odgłos łamanego, suchego drewna. Powtarzał się
rytmicznie. Zbyt rytmicznie. Spojrzałam za siebie i zamarłam. To co
zobaczyłam sprawiło, że moje mięśnie przez chwilę zapomniały
jak funkcjonować. Za mną czaiła się, dziwnie znajoma, ciemna
postać. Zaczęłam biec. Starałam się uciekać najszybciej jak
potrafię. Wiatr się zmienił. Teraz już nie pomagał silnymi
powiewami w plecy. Walczył ze mną, jakby chciał mnie zatrzymać.
Uparcie starałam przesuwać się w przód. W żółwim
tempie pokonywałam następne metry. Czułam, że mój
prześladowca jest coraz bliżej. Tuż za moimi plecami. Po kilku
sekundach poczułam jak łapie mnie za ramiona i siłą odwraca w
swoją stronę. Starałam się wyrwać. Szarpałam się. Próbowałam
go kopać, a nawet gryźć. Niestety, był za silny. Chciałam
zobaczyć kim jest, ale było za ciemno, a on miał kaptur. Nie
dostrzegłam nawet konturu jego twarzy. Zaczęłam krzyczeć. I w tej
chwili się obudziłam. Otworzyłam oczy i okazało się, że siedzę
w swoim pokoju, na łóżku, a przez uchylone okno wpadały
zimne podmuchy powietrza. Wstałam, żeby zamknąć okno i usłyszałam
kroki w korytarzu. Coraz głośniejsze. Ktoś zbliżał się do
mojego pokoju...
______
Wiem, że bardzo długo mnie tu nie było, za co przepraszam :(
Mam nadzieję, że się spodoba c;
Za taki rozdział wybaczam ci tak długą przerwę ❤❤❤ rozdział jest genialny 💞💞💞 jednak za cholerę na razie nie mogę pojąć, co się może wydarzyć w tym opowiadaniu. Zazwyczaj z góry wiem jaki będzie schemat, a w twoich opowiadaniach nigdy nie wiem, czym mnie zaskoczysz. Jednak bardzo mi się to podoba 💞💞💞 życzę ci kochana dużo weny i czekam na następny rozdział 😘😘😘
OdpowiedzUsuńdziękuję <3
UsuńPo przeczytaniu przemknęła mi myśl ,,Wszystko się może zdarzyć". Zbudowałaś napięcie i postaraj się nie trzymać swoich czytelników zbyt długo.
OdpowiedzUsuń