Siedziałam
na łóżku. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność.
Czułam, jak bardzo napięte są moje mięśnie. Każdy krok, był
głośniejszy od poprzedniego. Zbliżał się. Wpatrywałam się w
drzwi. Serce waliło mi tak głośno, że ledwo słyszałam co się
dzieje wokół. Poczułam, jak pocą mi się dłonie. Wtedy
zorientowałam się, że kurczowo ściskam poduszkę. Puściłam ją
i najciszej jak potrafiłam, sięgnęłam po lampkę nocną. Była
moją bronią, na pewno lepszą niż poduszka. Oddychałam szybko.
Myśli kłębiły mi się w głowie. Bałam się, naprawdę się
bałam. Ktoś nacisnął na klamkę. Zaskrzypiały. Do pokoju wpadła
smuga światła. Zobaczyłam zbliżający się cień. Do pokoju
wszedł mój brat.
- Hej,
Jane, wszystko w porządku? Słyszałem jak krzyczysz – odezwał
się, a mi kamień spadł z serca. Poczułam taką ulgę, że
zaczęłam płakać. W sekundę znalazł się przy mnie i przytulił.
Starał się mnie uspokoić jak małe dziecko, które właśnie
miało zły sen – Ciii, już dobrze, jesteś bezpieczna – może
to śmieszne, ale te słowa naprawdę mnie uspokoiły. Siedział
przy mnie, aż zasnęłam.
Ze snu
wyrwał mnie budzik. Czułam się jakbym wcale nie spała.
Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Spojrzałam w
lustro. Wyglądałam okropnie. Spuchnięte, podkrążone oczy i
rozczochrane oczy sprawiały, że przypominałam postać z horroru.
Wzięłam kosmetyczkę i chociaż trochę zasłoniłam to makijażem.
Na dworze było chłodno, więc ubrałam jeansy i bluzę zakładaną
przez głowę.
Nie
miałam najmniejszej ochoty na jedzenie, więc wypiłam szybko
herbatę i wyszłam z domu, zanim któreś z rodziców
miało okazję mnie zobaczyć. Szłam powoli, do spotkania z Keirą i
Samem miałam jeszcze dwadzieścia minut. Do uszu włożyłam
słuchawki i włączyłam ulubioną piosenkę. Poczułam, że ktoś
mnie obserwuje. Odwróciłam się, ale nikogo nie zobaczyłam.
Przeszłam kilka kroków i znowu to samo wrażenie. Jednak i
tym razem, na chodniku byłam sama. Chyba zaczęłam popadać w
paranoję. Dotarłam na miejsce i usiadłam na ławce. Po chwili
przyszedł Sam.
- Hej,
a gdzie Keira? - spytałam widząc tylko przyjaciela, jednocześnie
podchodząc, żeby go przytulić.
- Hej –
uśmiechnął się do mnie – Ma gorączkę i paskudny kaszel –
lekko się skrzywił – nie będzie jej w szkole do końca tygodnia.
-
Kurczę, trochę słabo. Niech szybko wraca do zdrowia. -
porozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszliśmy żeby nie spóźnić
się na lekcje.
Kilka
pierwszych lekcji minęło szybko i bez żadnych niespodzianek.
Wprawdzie była kartkówka na matematyce, ale jeśli coś
powtarza się w każdy czwartek, nie jest już „niespodziewaną
kartkówką”, chociaż nasz nauczyciel, chyba myśli inaczej.
Było
tak spokojnie, tak normalnie, że zaczęłam myśleć, że wczorajsze
wydarzenie to tylko głupi żart. Przecież wielu nastolatków
robi takie rzeczy dla zabawy. Siedziałam właśnie na stołówce
i jadłam lunch z przyjaciółmi.
- Halo,
ziemia do Jane – zaśmiali się – pytałem, czy wracamy razem do
domu – podniosłam wzrok i zauważyłam wyczekujące spojrzenie
Sama. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niego. - Super,
będę czekał przed szkołą.
Po
zakończonych lekcjach schowałam książki do szafki i poszłam
poszukać przyjaciela przed drzwiami wejściowymi. Zauważył mnie
pierwszy i od razu pomachał, żeby zwrócić na siebie moją
uwagę. Podeszłam do niego szybkim krokiem. Kiedy doszliśmy do
parku i chciałam się pożegnać, powiedział, że mnie odprowadzi.
Trochę mnie to zdziwiło, nigdy tak nie robił. Kiedy byliśmy już
pod domem, sprawiał wrażenie, zamyślonego.
-
Jane... - zaczął, spojrzałam na niego, czekając na to co chce mi
powiedzieć – już dawno powinienem to zrobić, ale bałem się
Twojej reakcji – mówiąc to zbliżył się do mnie – Nigdy
wcześniej Ci tego nie mówiłem, ale... - patrzył mi głęboko
w oczy. Było w nich coś czarującego – Kocham Cię, Jane –
powiedział to z takim ciepłem, taką delikatnością i czułością...
Teraz był już bardzo blisko mnie. Nasze twarze dzieliły
centymetry. Pocałował mnie, a ja nagle poczułam się tak, jakbym
czekała na to od zawsze.
Uśmiechnęłam
się szeroko i umówiliśmy się na weekend. Weszłam do domu i
usiadłam w kuchni. Mój telefon zawibrował. Otworzyłam
wiadomość:
„Pamiętaj,
widzę każdy Twój ruch. Będziesz tańczyć jak Ci zagram.
Nie jesteś taka zwyczajna jak myślisz, Jane. XOXO”
Rozejrzałam
się dookoła i wyjrzałam za okno, ale nikogo nie zobaczyłam. Serce
biło mi jak szalone, a dłonie drżały. W tym samym momencie do
pokoju wszedł John. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że chcę mu
wszystko powiedzieć. Już szłam w jego stronę, ale dostałam
kolejną wiadomość:
„A,
jeszcze jedno. Piśnij o mnie choć słówko, a spotka Cię coś
strasznego. XOXO”
Zatrzymałam
się w pół kroku. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, a
przed oczami pojawiły się gwiazdki.
-
Jane... Jane!
_______________________
Daaawno nic nie było, ale wreszcie udało mi się go skończyć :)